Pisałem dawno temu... Mam nadzieję że takie też może być ; ).
Macie i czytajcie. Mam nadzieję że nie pomyliłem się przy zmianie imion : )
Rozdział I
Wojna pochłonęła miliony istnień, miliony niewinnych ludzi. Trwała ona wiele wieków, już nikt z żyjących nie wie jaki był powód jej wybuchu. Nie zachował się żaden zwój czy list z tamtych czasów. Na całej planecie istniało jedno państwo, które chciało władać całą ludzkością. Wiele plemion zbuntowało się przeciw uzurpatorowi, ponieśli oni jednak szybko klęskę. Tylko jedna osada posiadała dość mężnych wojowników, żeby stawić dyktatorowi opór. Z tego miasta pochodził Łowczy Mortinus. Wybitny łowca, tropiciel. Jego umiejętności przewyższały zdolności innych. Dzięki swojemu łukowi (ponoć pobłogosławił go sam Ermor - bóg w którego wierzyły ówczesne ludy) pokonywał napotkane go przeciwności. Chciał organizować wypady za osadę by spowolnić marsz wojsk nieprzyjaciela. Nikt nie chciał na to pozwolić, Mortinus był posłańcem z niebios (on jednak nigdy tak nie sądził, cały czas mówił coś o magicznych ćwiczeniach czy szóstce Weidera). Gdyby zginął w walce nadzieja zostałaby zatracona. Nakazano mu spłodzić syna jednej z wielu kobiet jakie mieszkały w "miasteczku ostatniej szansy" - tak nazywały tą osadę podbite plemiona. Dopiero wiedząc, że TheLegolas będzie miał potomka, Rada pozwoliła mu wyruszyć w niebezpieczną podróż. W czasie tej eskapady łowca dołączał do wielu klanów, powstałych po to, by zbuntować się uzurpatorowi. Zaczynając na Mrocznych Rycerzach założonych wieki temu, poprzez Zmysłowych, których przywódcą była prawdopodobnie wojownicza Paladynka, kończąc na Czarnej Pietruszce. Jego wyprawy były owocne. Pokonał wielu wiarusów dyktatora. Spowolnił on marsz bojowników o ponad sześć lat. Trzeba pamiętać, że w tamtych czasach był tylko jeden kontynent. Tak wielki, że posiłki tyrana docierały nierównomiernie i dzięki temu wybitny łowca i jego kompani mieli szansę ich pokonywać. Armia Mortinusa liczyła zbyt mało wojowników, aby mogli oni odbijać wioski. Z roku na rok było coraz gorzej z jedzeniem i dowódca drużyny zmuszony został do jej rozwiązania. Członkowie ukrywali się w domach plemion które zostały już podbite. Tyran miał za mało wojsk, żeby wszystko nadzorować. Mortinus spotkał w jednym z domów nastoletniego chłopca o imieniu Palok. Dzierżył w dłoniach dwa miecze więc szybko zyskał przydomek Mroczny Rycerz. Powiedział, że jego rodzice uciekli przed bojownikami. Łowca go zaadoptował. Dzięki nadludzkiemu treningowi jakiemu został poddany przez przybranego ojca, szybko stał się jednym z najsilniejszych ludzi w okolicy.
Rozdział II
Potomek Mortinusa przyjął imię Mroczny Pan. Postanowił zostać magiem, chociaż kłóciło się to z jego charakterem. Lubił przebywać i bawić się w lesie. Chował się tam całymi dniami. Dzięki swojemu ojcu, powstrzymującemu pochód wojsk uzurpatora, miał spokojne dzieciństwo. Nauka magii w jednym z wolnych jeszcze miast przebiegała rewelacyjnie. Był jednym z najlepszych uczniów. Jednak nie skończył szesnastu lat a musiał stawić czoła tyranii. Chroniąc wioskę, poniósł klęskę. Zabito wiele mieszkańców osady ostatniej nadziei dla nowego, lepszego świata. Mroczny Pan uciekł z miasta w przeddzień masakry pod osłoną nocy. Z chęcią by został, poniósłszy śmierć z rąk najeźdźców, jednak uciec kazał mu Dowódca Gwardii Królewskiej. Rozkaz musiał spełnić. Zbiegł więc, zabierając tajemnicze zwoje ze swojej dawnej szkoły (tak nakazał mu z kolei jego nauczyciel magii - Iluzjonista). Schował się w lesie i przybrał imię Buszujący(^^). Nigdy nie porzucił magii, jednak teraz bardziej zainteresował się tropieniem. Tygodnie mijały mu na uciekaniu wojskom tyrana i uczeniu się władaniu łukiem. Mając geny swojego ojca, którego nigdy nie widział, szybko nauczył się strzelać także z kuszy i posługiwać się sztyletami. Nie wiedział jednak jak zabić tyrana. Ten problem spędzał mu sen z powiek. Nie mógł go po prostu zabić, strzegły go hordy osobistych sługusów. Z powodu ciągłych ucieczek i doskonaleniu się w łowiectwie, nie miał okazji spojrzeć na zwoje, schowane w jego czterdziestodwu przedmiotowej torbie. Odkrył w nich tajemnicę spisaną przez jego nauczyciela. Według niego można było pokonać tyrana tylko dzięki Klejnotowi Ocalenia. Dzięki wskazówkom Iluzjonisty dotarł do starego, zapomnianego już maga Nekromanty. Twierdził on że ma 153 lat i zajmuje się tworzeniem nowego języka dla uczonych (nazywał ją łaciną) i dobrze pamięta przekazane mu przez ojca rady dotyczące tego jak użyć tego Klejnotu. Ponoć istniały ich kiedyś setki, jednak świadomy tego tyran chciał je wszystkie zniszczyć. Ojciec Nekromanty schował jeden i przekazał go swojemu synowi. Ten z kolei dowiedział się paru rzeczy dotyczących uzurpatora. Jego wojska nie były prawdziwymi ludźmi, a sam dyktator tworzył je dzięki swojej magii. Tak, posiadł on wiedzę magiczną, a jego prawdziwe imię brzmiało Król Potępionych, nikt jednak go już nie używał. Pokonując jego bezwzględne hordy wojowników, można było magię potężnego dyktatora skierować do Klejnotu Ocalenia. Dzięki temu w jednym miejscu udało się skupić niewyobrażalnie dużą moc. Buszujący wyposażony w magiczny kamyk udał się do stolicy Króla Potępionych – Sofii.
Rozdział III
Los chciał, że połączyły się dzieje Ojca i Syna. Spotkali się oni w większej osadzie, w której udało się przeprowadzić udany bunt. Przez jakiś czas byli bezpieczni, zanim dyktator się o tym nie dowie. Buszujący przebył już ponad połowę drogi do stolicy Króla Potępionych, jego Klejnot lśnił od nagromadzonej w niej magii, był to jedyny sposób na pokonanie bezprawnego władcy. Wędrując po osadach zebrał on zgraną i wyszkoloną drużynę. Należeli do niej między innymi: Łowczyni (specjalizowała się w walce dystansowej, dzięki niej Buszujący przyswoił resztę wiedzy, której potrzebował jako łowca), Halabardniczka (wojowniczka, dzielna i zawsze służąca pomocą), Okultystka (potężna magiczka, która wspierała Buszującego magią) Victorius (walczący mieczem, nie gardzący magią), Medyczka ( poświęcała się zgłębianiu wiedzy na temat leczenia), Zakapior (młody, acz bardzo pożyteczny łotrzyk, prawdopodobnie płatny zabójca) oraz Strateg (swoją inteligencją przewyższał wszystkich). Nie sposób wymienić wszystkich, ani ich zasług na rzecz nowego świata. Drużyna Buszującego powiększała się w miarę zbliżania się do Sofii, na początku liczyła dziesięć osób, zaś pod koniec wyprawy prawdopodobnie kilka tysięcy. Co dzień pokonywali od trzech do dziesięciu tysięcy przeciwników. Moc Króla Potępionych nie mogła już się tak szybko regenerować, a Klejnot Ocalenia wyglądał, jakby miał eksplodować. Buszujący jednak zignorował potęgę sprytnego maga-tyrana. Codziennie wytwarzał on około tysiąca żołnierzy, których nie wypuszczał do boju. Chronili się oni w jego pałacu i fortu. Jego garnizon liczył już blisko ćwierć miliona potworów. Pewien starszy mag, Inkwizytor (dołączył on pod koniec wędrówki Buszującego) wyjaśnił wszystkim jeszcze jedną straszną tajemnicę Cedrica. Do powstrzymania drużyny niosącej pokój używał jedynie wojowników, ponieważ produkował ich mniejszym kosztem energii. Do obrony fortu zatrudniał zaś, przeważnie magów i łowców, mogących odpierać ataki nie wychodząc z zamku. Mina wszystkich zrzedła a morale spadły. Właśnie wtedy stało się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Rozdział IV
Nekromanta, mag który podarował Buszującemu Klejnot Ocalenia wysłał za nim posłańca. Nie zdążył mu powiedzieć o jednej magicznej właściwości tego przedmiotu. Goniec, musiał chwilę odpocząć, gdyż ostatnie dwadzieścia nordów (1km=0.4 norda) przebył biegnąc. Bał się, że nie zdąży zanim oni nie zaczną szturmować pałacu. Powiedział im, że Klejnot dostatecznie wypełniony magią jest w stanie eksplodować przy silnym kontakcie z ziemią. Thrash, zaczął badać klejnot. Wszedł do niego swoimi myślami i opuścił go jak oparzony. Niewiele brakowało a tajemniczy kamyk eksplodowałby w jego dłoniach. Był tak przepełniony magią, że zaczynał pulsować. Wszyscy zastanawiali się jak to wykorzystać, przecież nikt nie dorzuci na taką odległość tak wątłego przedmiotu, nawet najsilniejsi z nich, Górale. Strateg długo główkował nad tą sprawą i wpadł na genialny sposób. Razem z Łowczynią skonstruowali pierwszą na świecie machinę miotającą. Według nich mogła ona wyrzucać strzały na odległość paru nordów, oczywiście przy sprzyjającym wietrze. Twierdził tak jeden z dawnych nauczycieli fizyki Buszującego. Bohater dzięki tajemniczym zwojom odkrył nową magię. Potrafiła ona wzmacniać przedmioty tak jak chciał tego mag. Wzmocnił on nieco Klejnot lekką magią, która zwiększyła masę przedmiotu stokrotnie. Uzbrojeni w maszynę miotającą (która również została wzmocniona magią Buszującego oraz Okultystki) zbliżyli się nieco do zamku i wyrzucili Klejnot w powietrze. Była tylko jedna szansa. Nauczyciel fizyki twierdził, że Klejnot wyląduje idealnie w samym środku pałacu, potwierdzając to swoimi wzorami, jednak mało kto szanował jego zdanie. Wszyscy obecni magowie wznieśli magiczne tarcze, gdyby moc klejnotu do nich dotarła. Król Potępionych niczego się nie spodziewał. Nie wiedział o istnieniu tego ostatniego Klejnotu Ocalenia. Jego zamek zniknął z powierzchni ziemi a wybuch był tak ogromny, że dotarł do drużyny Buszującego i załamał niektóre tarcze. Nie obyło się bez ofiar. Wszyscy, którzy byli chronieni przez magów o słabej mocy spalili się we wszechogarniającej ich mocy Klejnotu. Nie można było znaleźć żywej duszy w odległości do pięćdziesięciu nordów od pałacu. Nikt nie mógł tego przewidzieć…
Rozdział V
Plemiona znów odzyskały niepodległość i usamodzielniły się. Buszujący wraz z innymi kompanami założył osadę nad brzegiem rzeki Temidy wpadającej do bezkresnego oceanu. Szybko stała się ona największym miastem na całej planecie. Założono tu pierwszą po wojnie Akademię Magiczną. Szkolono w niej nawet dzieci z biednych rodzin. Odkryto wśród nich wiele talentów. Mortinus odsunął się w cień, dając swojemu synowi możliwość samodzielnego zarządzania miastem. Łowczyni powróciła do rodzinnej osady jako bohaterka swojego ludu. Medyczka, Okultystka, Victorius i Strateg zostali by pomóc w sprawowaniu władzy i porządku. Założono nawet organizację o nazwie Pałac Północy, dzięki której dbano o bezpieczeństwo. Młody Zakapior zajął się bardziej pożyteczną i bezpieczną pracą, połowem ryb. Inni którzy byli obecni przy potężnej implozji i przeżyli ją powrócili do swoich wiosek podobnie jak uczyniła to Łowczyni.